Tajemne życie seryjnych chrapaczy…

0
Dostawca dwóch ciasteczek Marietta zapytał nonszalancko: „O czym piszesz w tym tygodniu?”. „O chrapaniu” – odpowiedziałem. Jej natychmiastowa, kwaśna odpowiedź zakłóciła mój spokój: „Na Boga, wspomnij o mnie, a po tobie!”.
Dostawca dwóch ciasteczek Marietta zapytał nonszalancko: „O czym piszesz w tym tygodniu?”. „O chrapaniu” – odpowiedziałem. Jej natychmiastowa, kwaśna odpowiedź zakłóciła mój spokój: „Na Boga, wspomnij o mnie, a po tobie!”.

Tajemne życie seryjnych chrapaczy...
Tajemne życie seryjnych chrapaczy…

Siedziałem sobie w swoim fotelu, w swoim domu, jednym okiem patrząc na wiadomości CNN, świeżo zaparzoną kawą po lewej stronie, notesem na kolanie, długopisem w dłoni – i z moją spokojną miną. Rozumiesz, o co chodzi… zacząłem pisać szkic tegorocznego wydania YCBS.

Dostawca dwóch ciasteczek Marietta zapytał nonszalancko: „O czym piszesz w tym tygodniu?”. „O chrapaniu” – odpowiedziałem. Jej natychmiastowa, kwaśna odpowiedź zakłóciła mój spokój: „Na Boga, wspomnij o mnie, a po tobie!”.

Widzisz, to jest teraz problem. Po 20 latach (niedawno mówiłem, że 18, ale sprawdziłem i okazało się, że pierwszy tom „Bringing down the Curtain” ukazał się w 2005 roku) tej felietonowej zabawy, wszystkie łatwe do rozwiązania problemy zostały zerwane i pozostały nam tylko trudne tematy do omówienia. Biorąc pod uwagę trudność w podawaniu przykładów, nasz zakres próbek chrapania jest bardzo ograniczony – i uczciwie wobec wszystkich zainteresowanych, a zwłaszcza mnie, ilu osobom możesz przyznać, że wiesz, czy chrapią, czy nie? Na dodatek, skoro ci, których możemy udowodnić, że chrapią – a mimo to nie mogą ich nazwać (jak w przypadku osoby z ciastkami), co mam zrobić? Chyba powinienem trzymać się szerszego i ogólnego obrazu.

Chrapanie to problem niemal 100% ludzi. Połowa populacji chrapie, a druga połowa ma ten problem. Powiedziałbym, że nie ma innej ludzkiej przypadłości, w której osoba chora cierpiałaby tak mało, a niewinni świadkowie… a może raczej „świadkowie” – tak bardzo. (A przynajmniej tak mi powiedziano!)

Pisząc o tym trudnym temacie, być może będziemy musieli odwołać się do starego, bezpiecznego określenia „rzekomo”. Wszędzie tam, gdzie nie ma tego słowa, proszę zakładać, że to błąd drukarski.

Mam jedną bezpieczną historię o chrapaniu, z której możemy skorzystać. Dotyczy ona mojego zmarłego, wielkiego i bardzo nieobecnego przyjaciela, Joe Bardona. Przez wieki jeździliśmy z Joe na mecze do Liverpoolu i raz na jakiś czas do Londynu. Brat Joe, Maurice, który mieszkał w Londynie, załatwiał nam bilety przez swoje kontakty w pracy. Niestety, Maurice również odszedł od nas w ostatnim czasie i nie mogę pozwolić, by ta okazja minęła bez złożenia hołdu jednemu z najbardziej uprzejmych i najmilszych ludzi, jakich miałem zaszczyt poznać. Niech światłość niebios świeci braciom Bardon.

Joe Bardon chrapał! Z biegiem lat było coraz gorzej, aż wydawało się, że cały budynek się trzęsie! Zazwyczaj mieliśmy mały pokój dwuosobowy w niedrogim hotelu. W każdym razie, przed jedną z podróży do Liverpoolu, niczym Czarna Żmija, wpadłem na „plan tak chytry, że można by mu dodać ogon i nazwać go łasicą!”.

Po przybyciu do pokoju po zameldowaniu, dramatycznie wyciągnęłam z kieszeni parę zatyczek do uszu i położyłam je na szafce przy łóżku. „Co to jest?” zapytał mój współlokator (jakby nie wiedział!) „Zatyczki, żebym nie zwariowała i żebym mogła trochę odpocząć od twojego chrapania” – powiedziałam. Teraz, każdy, kto znał Joego, nie będzie w żaden sposób zaskoczony, jak szybko poradził sobie z tą poniżającą uwagą. „Świetny… świetny pomysł” – zgodził się Joe… ale ty też nie dajesz mi zasnąć swoim chrapaniem, kiedy śpisz, więc najsprawiedliwiej będzie, jeśli każdy z nas użyje po jednej!”. I wtedy Joe pochylił się i wziął jedną z moich zatyczek do uszu i jak to mówią… „to było to!”

„Odwróć się na bok” – często mi kazała pani Youcantbeserious – po tym, jak mnie kopnęła w żebra. Niestety, okazuje się, że chrapię równie dobrze na boku, jak na plecach – jeśli wierzyć niektórym doniesieniom! Istnieje jednak jeden gwarantowany sposób, który działa równie dobrze dla obu stron i za chwilę podzielimy się naszymi odkryciami.

W sieci reklamowane są wszelkiego rodzaju gadżety przeciw chrapaniu. Są plastikowe wkładki do nosa, spray do gardła, paski mentolowe, paski pod brodę, dmuchanie w muszlę i tak dalej. Jednym z rzekomych (nasze hasło dnia) rozwiązań jest muzyczka, która odtwarza kołysankę odstraszającą chrapanie przez całą noc. Obawiam się, że kołysanka mogłaby mnie bardziej drażnić niż chrapanie – gdybym miał pecha i spał z osobą chrapiącą – śpieszę dodać! Rada brzmi: oszczędzaj pieniądze; żaden z tych trików nie działa… rzekomo!

Dla niektórych z Was może być rozczarowaniem, że samo chrapanie nie jest podstawą do rozwodu. Jednakże (jak mógłby zacząć kolejne zdanie pewien doświadczony adwokat) chrapanie może przyczyniać się do problemów małżeńskich, zakłócając sen i powodując stres. To właśnie nazywa się „rozwodem przez sen”, gdy para musi spać w osobnych pokojach.

Po tym wszystkim nie jestem pewien, czy mogę ci teraz podać jedno, pewne lekarstwo na chrapanie. Nie cytuj mnie… Zadaję tylko pytanie, na przykład: „Ale czy masz w domu dodatkowy pokój?”.

Nie zapomnij

Dlaczego to zawsze ten, kto najgłośniej chrapie, zasypia pierwszy?